2015-06-01

Kazimierz Kochański

Oszczędnie w kolorach, skromnie w dekoracji; w półmroku słychać piękny śpiew. Z widowni na scenę bliżej niż zwykle – może tylko te trzy schodki w górę, a może mniej. A wszystko za sprawą Yagi Kowalik, która swoim występem nawet odległość od Krakowa do Grójca zmniejszyła do minimum.

Tak rozpoczęły się w Grójeckim Ośrodku Kultury tegoroczne Dni Kwitnącej Jabłoni. Zatem dnia pierwszego Francuski Wieczór Narodowy, z repertuarem Edith Piaf we własnych interpretacjach goszczącej w Grójcu artystki. W interpretacjach niezwykłych, gdzie rozpiętość dynamiczna, choćby od piano pianissimo do piano, to już lata świetlne, a bogactwo agogiki, nawet przy mojej arytmii serca, to stan wskazujący na cudowną poprawę „szlachetności zdrowia”.

Przez głęboką czerń sceny obramowanej purpurą kurtyny, przebija się nieśmiało ognista czerwień miechu akordeonu. Pieśniarka gestem zakreśla i określa przestrzeń dla dźwięku. Skupienie wokalistki nie dopuszcza najmniejszego rozproszenia – dzieje się; dzieje się dokładnie zaplanowana dramaturgia. To niezwykły występ, obraz przyodziany w kunsztowną muzykę. Spektakl rozgrywający się w precyzyjnie przygotowanej przestrzeni. Pełnia sztuki. To artyzm w swojej nieograniczonej rozrzutności. To Yaga Kowalik w nieposkromionym, najwyższej jakości przekazie.

Można; warto oddać siebie sztuce: z pełnym zaangażowaniem i szczerością. Takich artystów oczekujemy zawsze z otwartymi ramionami. Na ich występ nie zabraknie nam czasu nigdy. Ani słowa więcej. No, może wyłącznie podziękowanie od słuchaczy dla tych, co nam taki występ „zgotowali”. Dziękuję i ja, recenzujący z największą radością i przyjemnością,

 

Kategoria:
Tagi: ,