Cztery lata temu zrodziła się w oddziale warszawskim Związku Literatów Polskich inicjatywa, by jesienią jego członkowie pojawili się na wybranych stołecznych ulicach, które noszą nazwy znanych i mniej znanych poetów, dramaturgów i prozaików; słowem – ludzi pióra. Byliśmy i jesteśmy ciekawi, jaką wiedzą są w stanie pochwalić się mieszkańcy tych ulic oraz przypadkowi przechodnie. Jedni – co wiedzą o patronach swoich ulic, inni – co wiedzą w ogóle o wybitnych twórcach ojczystej literatury, która zrodziła się kilka wieków albo kilkadziesiąt lat temu i wspaniale się rozwija. Ta nasza pionierska inicjatywa jest związana z inną, doroczną imprezą poetycką mającą już wieloletnią historię – Warszawską Jesienią Poetycką. Każdego roku Jesień jest hucznie obchodzona w pierwszej połowie października; w tym roku po raz 48 w dniach: 13 – 15.X.
Wyszliśmy na kilka, wybranych ulic. Wraz z Aldoną Borowicz, prezeską oddziału warszawskiego Związku przez trzy godzinny, w czwartek, 17 października, spacerowaliśmy wolską ulicą, której patronuje Deotyma. Taki pseudonim przybrała sobie w drugiej połowie XIX wieku (przełom polskiego romantyzmu i pozytywizmu) piękna warszawianka, Jadwiga Łuszczewska.
Najpierw trochę faktów wyjętych z jej bogatej biografii twórczej oraz literacko-organizacyjnej. Jadwiga wychowywała się w patriotycznej atmosferze. W jej bogatym domu wiele uwagi poświęcano historii i literaturze. Nasłuchała się opowieści o wielkich wydarzeniach sprzed kilku dekad w kraju, który stracił wolność; dziadek Deotymy, generał wojsk napoleońskich, miał o czym opowiadać ukochanej wnuczce. Ojciec panny, wysoki urzędnik Królestwa Polskiego, też nie żałował czasu dla rozwoju intelektualnego córki. Matka wcześnie odkryła u Jadwigi talenty literackie, czego jednym z dowodów był wybór przez nią dla córki pseudonimu literackiego; DEOTYMA. Mama była pewna jej twórczego rozwoju, skoro sięgnęła po pseudonim dla niej do czasów starożytnej Hellady. Deotyma była filozowką za czasów Sokratesa, z którym wiodła głębokie w treści dysputy.
Rodzice patronki wolskiej ulicy zadbali o intelektualny „posag” dla uzdolnionej i ciekawej świata córki. Objechali z nią ( dziś byśmy powiedzieli; turystycznie) wiele miast i miejsc zniewolonego kraju i równie dużo krajów Europy. Panna szybko udowadniała zainteresowanie losem ojczyzny. Uczestniczyła w patriotycznych manifestacjach przed powstaniem styczniowym, a potem kilka lat towarzyszyła ojcu zesłanemu na głęboką Syberię za patriotyczne gesty i czyny.
Własne talenty literackie Deotyma okazała w różnych gatunkach twórczych – w poezji lirycznej, w poematach historycznych, w dramaturgii scenicznej i powieściach. Natomiast owocami talentów organizacyjnych były słynne w stolicy spotkania w jej salonie artystyczno – literackim. Król Stanisław – August wydawał historyczne „obiady czwartkowe” , a u Deotymy odbywały się przy ulicy Marszałkowskiej (róg Królewskiej) „czwartki literackie”. Pisarka interesowała się również życiem społeczno – politycznym Polski pod zaborami, czego dowodem były bliskie jej kontakty ze słynnym patriotą i politykiem, margrabią Aleksandrem Wielopolskim.
O tych faktach i sprawach dowiadywali się od nas „zaczepieni” mieszkańcy i przypadkowi przechodnie ulicy Deotymy na warszawskim Kole – w dzielnicy Wola. Tylko jedna z młodych warszawianek dość nerwowo zareagowała na naszą „zaczepkę”. Myślała, że jesteśmy świadkami Jehowy, bo po naszym „dzień dobry” natychmiast i dość nerwowo oznajmiła; „dziękuję, jestem niewierząca, jestem ateistką i do widzenia…”. Dwadzieścia trzy osoby ( w tym osiem młodych mam z dziećmi w wózkach) okazały się wiedzą – trzeba przyznać: dość ubogą – o życiu i dorobku literackim patronki ulicy. Jedna mama z córką, uczennicą mijanej podstawówki, zapewniła, że rozmawiała z szóstoklasistką o autorce znanej powieści Panienka z okienka, właśnie o Deotymie. Trzy starsze osoby pochwaliły się, że przed laty natrafiły na warszawskich Powązkach na grób Deotymy. Starszy pan nawet zacytował tytuł rzeźby na tym grobie: Anioł Zmartwychwstania. Prawie wszyscy „zaczepieni” wykazali zainteresowanie tym, co mieliśmy do powiedzenia na temat bohaterki naszej opowieści i na temat Związku Literatów Polskich. Słyszeliśmy zapewnienie o zainteresowaniu się osobą i dorobkiem literackim Deotymy. Wszyscy chętnie wzięli ulotkę poświęconą pisarce; wydaliśmy setką jej egzemplarzy.
Warto było pobyć parę godzin na tej ulicy. Jednak na wieczorne spotkanie w miejscowym domu kultury, poświęcone właśnie Pisarce i patriotce czasów niewoli ojczyzny, nie przyszło zbyt wiele osób. Szkoda.
Aldona Borowicz, Wiesław Łuka