Znane powiedzenie mówi o Polaku i Węgrze jako dwóch bratankach i, patrząc na specyficzną więź łączącą oba te narody, trudno się z nim nie zgodzić. Wzajemna przyjaźń nas i Madziarów objawia się na płaszczyźnie turystycznej, kulinarnej, sportowej, historycznej i politycznej. Wydawać by się więc mogło, że nazywany „węgierskim Mickiewiczem” Sándor Petőfi będzie w jakimś stopniu kojarzony wśród naszych rodaków. Nasze krótkie badanie przeprowadzone wśród przechodniów ulicy nazwanej jego imieniem dało jednak inne rezultaty. U lwiej części osób, które udało nam się spytać (będącej z kolei niewielką częścią ogółu) informacje o Petőfim kończyły się na tym, że był patronem przechodzonej przez nich ulicy. Zaledwie kilka ze spytanych przez nas dziesiątek osób potrafiło powiedzieć na jego temat coś więcej, przez co rozumie się na przykład jego narodowość czy to, że był poetą.
Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z ignorancją – samo nazwisko Petőfiego nie jest zbytnio rozpromowane w Polsce, w szkołach uwagę poświęca się uwagę głównie poetom z zachodu Europy i z Rosji. Trzeba też zaznaczyć, że kiedy przybliżaliśmy jego sylwetkę, słuchacze sprawiali wrażenie żywo zainteresowanych, z uwagą czytali też dawane przez nas ulotki z kilkoma faktami na temat wieszcza. Oczywiście trudno stwierdzić, ile w tym było faktycznej ciekawości, a ile kurtuazji, ale jeżeli chociaż jedna osoba w wolnej chwili sięgnie do jego literatury, to będzie to jakiś sukces. Trzeba przyznać, że udział w takich akcjach daje niemało satysfakcji. Uświadamianie ludzi na temat dziedzictwa europejskiej kultury to coś, co warto robić i coś, co daje tylko pozytywne rezultaty. Mam nadzieję, że jeśli za jakiś czas prowadzone będzie podobne badanie, to wykaże ono, że stan wiedzy warszawiaków o Sándorze Petőfim zdołał się zwiększyć.
Magdalena Poręba i Piotr Sawicki
https://www.youtube.com/watch?v=AFq__uVPif0&feature=youtu.be