W warszawskim Domu Literatury odbyło się kameralne spotkanie z udziałem 11 osób. Okazało się, że dla zajęć o charakterze warsztatowym, a przecież i towarzyskim, uzyskaliśmy optymalny wariant. Pozwoliło wszystkim uczestnikom na zaprezentowanie własnych utworów i swobodną dyskusję. Rozmawialiśmy o motywach powstawania poszczególnych utworów, zastanawialiśmy się nad współczesnym lub nie charakterem obecnego pisarstwa. Jak podkreślił Zbigniew Milewski, któremu towarzyszyła żona Anna, współczesność w literaturze datuje się od późnych lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, czego przykładem może być twórczość Stanisława Grochowiaka. Wiele jednak propozycji poetyckich kierowanych do użytkowników mediów społecznościowych nie ma w sobie ducha współczesności.
Marek Wawrzkiewicz przywołał postać Krzysztofa Gąsiorowskiego, który dla przyjaciół i poetów następnych stał się niemal ikoną. Pojawia się nie tylko w wierszach, ale i w snach. „Gąsior” stał się inspirującym pojęciem, tak jak w moim przypadku wiersza Grzegorza Trochimczuka rolę podobną spełnił Hotel Lambert,pod tym właśnie tytułem. Dla porządku wypada dodać, że poza tym w spotkaniu uczestniczyli Ewa i Piotr Duminowie, Majka Żywicka-Luckner, Mira Umiastowska, Barbara Rustecka, Zosia Mikuła „Sofim”, Mieczysław Kozłowski. Ciekawym zagadnieniem, które nieraz pojawia się w debatach jest używanie wulgaryzmów, jako odniesienie do realnej rzeczywistości współcześnie. Jeśli są one nadają tekstowi sens, przekazując istotną treść i emocje – mają rację bytu i nie powinny być kwestionowane.
Spotkania mające (po)ruszać będą kontynuowane.
W odróżnieniu od promocji pisarzy i ich twórczości odbywających się w Domu Literatury, na zasadzie nieco przypominającej akademie, scena (twórcy i krytycy) – widownia (publiczność), sesje warsztatowe pozwalają zmierzyć się z opinią kolegów-pisarzy, sprawdzić swe umiejętności, kondycję pisarską, upewnić albo zmienić podejście do własnej twórczości. Dla dobra literatury. Takie jest nasze życzenie.
Przytoczę opinię Majki Marii Żywickiej-Luckner: Dobrze się dzieję, gdy świeżo napisany poetycki tekst oceni w profesjonalny sposób „wykwalifikowany czytelnik”, jakim jest inny poeta. Pozdrawiam Majka.
A oto List Ewy Dumin: Szanowny Panie Prezesie, dziękujemy za zorganizowanie spotkania „Wiosenne [po] ruszenie”. Jego nieformalny, a zarazem kameralny charakter sprawił, że mimo niesprzyjającej, niemal jesiennej aury – wśród nas zapanowało wiosenne ożywienie. Czytaliśmy wiersze [także poetów, którzy nie mogli być obecni – na przykład Krystyny Koneckiej z tomu „Kruchość”], dyskutowaliśmy zajadle, lecz życzliwie i dzieliliśmy się wrażeniami. Były emocje, refleksje, nawet – wspomnienia, które na chwilę ożywiły poetów na zawsze odeszłych, jak Gąsiora czyli Krzysztofa Gąsiorowskiego. Jego wiersz „Stara, naga maszyna do pisania” recytowaliśmy z pamięci… Słowem, mieliśmy okazję podzielić się poezją jak chlebem… I za to dziękujemy. Ewa i Piotr Duminowie.
Zdjęcia: Anna Milewska i Grzegorz Trochimczuk
Niektóre teksty otrzymaliśmy do opublikowania w tym miejscu, dlatego je zamieściliśmy poniżej:
Majka Maria Żywicka-Luckner: Z Charlesem B.
kochają się w pionowym słońcu
a soki czerwonego jabłka
lepią się parszywie
w tanich hotelach splądrowana
miłość zbiera się z podłogi
Charles Bukowski czeka
aż świat się zacznie
więc mamy się w bezdechu
każde w swoim łóżku
a gdy świat nie chce mieć z nami
nic wspólnego
podwijasz do naga rękawy koszuli
a ja sama nie piję
Bukowski ty piekielny psie
Piotr Dumin: Wiosna pod stopami
Wiosna wyrzuca na leśną ścieżkę
węże jaszczurki padalce
Ta pełzająca gadzina zachwyca
i przeraża w nas pierwotnego człowieka
Wychodzi na ścieżkę
prosto pod koła
rowerów i samochodów
– Jakbyśmy odcinali sobie
drogę powrotu
Mira Umiastowska: Dzień dobry Panie Grzegorzu, zgodnie z umową po „wiosennym po/ruszeniu” w DL, wysyłam prezentowany wiersz: EFEKT ZEFIRA
Ekfraza do rzeźby z papier-maché,
stona L’art et moi
Pan Wiatr, przeczytał o sobie w gazecie
że będzie silny, więc ubrał się w spodnie
z Super Expresu, w niemodne prawidła
z butów z papieru, założył płaszcz
z Le Monde; z lewej kieszeni Wyborczej
ślad przełożył na Życie Warszawy…
A może to Times, News Week, poczytne
archiwa bez zadarcia…
Uchylił podszewki świat, na zapas, Parasol
sobie sprawił, może padać, więc jak, no jak,
nie rozmoczyć Nowości, gnanych szybciej
niż Prawda, popychająca opór i słabość
skrzydlatego płaszcza i żagla parasola
Pana Wiatra, który się zaparł, zapiera…
na nic. Rozmoczy Pan Deszcz siłę
u stroju z gazety…
I wróci do domu zmoknięty Zefir
w rozmoczonych papciach,
zdejmie płaszcz jak placki z papieru,
cieknąc ostatnią kroplą litery…
A żona powie, stawiając wiadra:
nie płacz Zefirku, to tylko farba…
Jutro napiszą o tobie w gazetach!
dementując halo prognozy…
Mira Umiastowska, 25 02 2024,
Pozdrawiam serdecznie, spotkanie było interesujące, do następnego, MiraU
Grzegorz Trochimczuk: Hotel Lambert
To wiersz intelektualny
nabity ćwiekami
Emocje wbite do bólu bardziej niż tachykardii pomruk
Z n i e l u b i ł e m ludzi.
Zagrabili las sarnom
Zagrodzili ścieżki
W miastach rozmnożyli głazy
Światłem rażą w środku nocy
Na wyspie Świętego Ludwika nieobecny skowronek nie śpiewa
Nad pałacem duchów upadłej szarańczy
Oświecony książę rozporządza tłumem niepiśmiennych kmieci.
To nie wyjątek, który puszy się i skrzeczy.
Na nic zatykanie uszu na hałas dyskotek open’er festivale bajer.
Zamykanie oczu nie zatrzyma rzek krwi, co spływają z rzeźni.
Dziś trzeba usta wiązać gdy w ciele rozpadają się bomby,
A kiedyś się rodził mówili: Żyj! Tyś z woli bożej poczęty.
Gdzie nie spojrzę – ta sama zbrodnia. Step dymi, gruz Palestyny.
Ulegli zniewoleniu
Zatrzymani w pół drogi
Niezgodni i kłótliwi tracący węch, rozsądek, wolę.
Krążący na nierzeczywistych orbitach w sieci.
Dlaczego Hotel Lambert ugrzązł w mej pamięci?
Żebym lepiej widział ozdobę głupoty?
To tyko jedna z budowli niedorzecznych
Niespełnione pragnienia, ból nogi w potrzasku, zadra myśli.
Mógłbym napisać kilometry stron
Lecz nie owinę nimi wymyślonej góry
Aby nikt więcej nie wspinał się po berło i koronę
Które rzekomo należą do ludzkości…
Chcę człowieka.