Antologia 51. Warszawskiej Jesieni Poezji – 2023
Antologię Warszawskiej Jesieni Poezji w 2023 zatytułowaną: „Jaka Wielka jest Warszawa!”, redagowały następujące osoby: Jerzy Jankowski, Zbigniew Milewski, Grzegorz Trochimczuk, Artur Krajewski i Marek Wawrzkiewicz. Partnerami wydania antologii byli: Dzielnica Śródmieście i Fundacja PZU. Opracowanie graficzne i skład są autorstwa prof. Artura Krajewskiego. Korektę oraz prace redakcyjne wykonała Zofia Mikuła.
W antologii znajdują się wiersze 82 poetek i poetów z Oddziału Warszawskiego ZLP oraz wielu innych oddziałów z terenu całej Polski. Większość wierszy dotyczy Warszawy, jej ciekawych miejsc, ważnych dla stolicy osób i wydarzeń, znaczenia miasta dla kraju. Przedmowę napisał Prezes ZLP Marek Wawrzkiewicz.
Książka ma oprawę graficzną korespondującą z dominującym motywem Warszawskiej Jesieni Poezji i jest ilustrowana kolorowymi fotografiami. Liczy 178 stron. Każdy autor ma dedykowane dwie strony z wierszami i opatrzone to jest krótkim biogramem.
Antologia 51. Warszawskiej Jesieni Poezji została oceniona przez znawców literatury jako wyjątkowo udana. W trakcie Festiwalu Warszawska Jesień Poezji książka ‒ i wiersze w niej występujące ‒ była kilkukrotnie promowana, można ją było nabyć na stoisku Festiwalu przed budynkiem Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu 87/89. Większość autorów była osobiście na Festiwalu i promowała książkę i swoje teksty np. w trakcie np. przedstawiania książki i Nocy Poetów. Wiele z wierszy ukazało się w kwartalniku LiryDram. Obecnie Antologię można nabyć w Oddziale Warszawskim ZLP.
Antologia, dzięki współpracy wielu ludzi i wsparciu partnerów wydarzenia, stała się świetnym podsumowaniem całości imprezy. Jej egzemplarze trafiły do bibliotek wielu szkół warszawskich w ramach lekcji poetyckich, została także rozdystrybuowana wśród pisarzy, poetów, tłumaczy, animatorów kultury. Wydawcą książki jest Oddział Warszawski Związku Literatów Polskich. Poniżej publikujemy słowo wstępne Marka Wawrzkiewicza.
Opracowanie: Jerzy Jankowski
Warszawa poetom, poeci Warszawie
Pod koniec pierwszej połowy XVII wieku kamienice Starego Miasta nie ustępowały urodą budowlom w Czersku i Rawie – tak przynajmniej twierdził Adam Jarzębowski, autor rymowanego przewodnika po Warszawie. Utwór miał niewiele wspólnego z poezją, toteż za pierwszy dokument poetycki uważa się krótki wiersz Jana Kochanowskiego z roku 1569 „Na most warszawski”. Ojciec polskiej poezji sławił decyzję Zygmunta Augusta: wybudowano pierwszą przeprawę między Warszawą, a Pragą.
Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi,
Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć,
A ty musisz tę swoją dobrą myśl położyć,
Bo krom wioseł, krom prumów już dziś sucha nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
Można więc uważać, że od pięciuset lat poeci sławią najpierw prowincjonalne miasto, a potem stolicę. Robią to ci, którzy tu się urodzili, ci, którzy przybyli i zamieszkali w Warszawie na stałe, a nawet tacy, którzy nigdy w niej nie byli (Mickiewicz). Niektórzy niemal całą twórczość poetycką poświęcili swojemu miastu (Or-Ot). Pisali różnie, pośród nich najwięksi, w dobrej wierze, w celach uwznioślających, dopuszczali się poetyckich nieprawd. Słowacki kazał na kolumnie Zygmunta usiadać podróżnym żurawiom, choć zapewne wiedział, że ptaki te preferują pola i łąki nad rozlewiskami. Mickiewicz zapewne był świadomy, że jego bohater Ordon, wcale nie zginął na swojej reducie, a dożył sędziwego wieku. Lat temu ze dwadzieścia ktoś udowodnił, że norwidowski ideał, który sięgnął bruku, jest wymysłem poety: fortepian Chopina nie mógł być wyrzucony z okna kamienicy na Trakcie Królewskim, bo się w oknie nie mieścił. Ale przecież bywa tak, że prawda poetycka staje się ważniejsza od prawdy historycznej.
Warszawa od zawsze była źródłem natchnienia dla poetów, a poeci od zawsze towarzyszyli jej losom – dniom powszednim, tragicznym, chwalebnym. Pisali o niej z bliska i z daleka – kiedy różne zawieruchy dziejowe rozrzuciły ich po świecie, wracali do Warszawy stęsknionymi wierszami. Wracali jak do raju utraconego, miasto ich dzieciństwa i młodości piękniało, dostojniało. Inni, ci co przez lata związani byli z Warszawą, pisali o swoim mieście nie tylko w tonacji patetycznej, wzniosłej, sentymentalnej – ich wiersze bywały gorzkie, krytyczne (Broniewski, Gałczyński), ale przecież pełne głębokiego uczucia.
Bliżej naszych czasów: Warszawa stawała się ważnym tematem i ojczyzną dla poetów – przybyszów. Iwaszkiewicz (z Ukrainy), Przyboś (Rzeszowszczyzna), Broniewski( Płock), Staff (Skarżysko), Tuwim(Łódź), Herbert (Lwów), Grochowiak (Leszno) – żeby wymienić tylko kilku z licznej rzeszy. Była też miastem rodzinnym równie licznych: Gałczyńskiego, Białoszewskiego, zapomnianych Edwarda Szymańskiego, S. R. Dobrowolskiego, T. Kubiaka i jeszcze tylu, tylu – w tym moich rówieśników…
Tuż obok tej kolumny, na której nie przysiadały żurawie, jest dom, który widnieje na kilku obrazach Canaletta. To od blisko pół wieku Dom Literatury. Właściwie można by go równie dobrze nazwać Domem Poezji. Pod sufitem jego auli polatują ciągle duchy największych poetów, naszych i zagranicznych. Tutaj odbywali swoje jubileusze, wieczory autorskie, tu dyskutowali i kłócili się o rolę i znaczenie poezji. Tu również – także od pół wieku – spotykamy się w dniach Warszawskiej Jesieni Poezji, festiwalu przeżywającego różne okresy, ale ciągle żywego i ważnego. Jest on winny Warszawie, a ona powinna mu tym samym odpłacać.
Warszawska Jesień Poezji jest nie tylko imprezą. Jest także powinnością.
Marek Wawrzkiewicz
Sfinansowano ze środków: