2025-01-02
„Kochać – jak to łatwo powiedzieć…” – pierwsza recenzja A. Wołosewicza w 2025 r.
Andrzej Wołosewicz „Kochać – jak to łatwo powiedzieć…” Zapewne Piotra Szczepanika z nieśmiertelną piosenką, którą użyłem jako tytułu mego tekstu pamięta moje pokolenie, czy Roberta Baranowskiego – tego już nie jestem pewien. Pośpiewajmy jeszcze ze Szczepanikiem: „Kochać – to nie pytać o nic”. Ale my właśnie chcemy pytać. My to znaczy ja-czytelnik i ja-recenzent. Pytanie, które mnie zawsze nurtuje, gdy sięgam po literaturę miłosną a dokładniej po poezję (bo w prozie – moim zdaniem – jakoś z tematem miłości jest łatwiej, pojawia się on najczęściej w szerszej perspektywie a w poezji krótko, węzłowato, bezpośrednio, bo najdłuższe miłosne wiersze są – na ogół – krótsze od najkrótszych choćby opowiadań o miłości) brzmi: po co piszemy o miłości? Wiem, że pytanie takie brzmi idiotycznie, piszemy, bo miłość jest ważnym uczuciem, którego pragnienie jest naturalną ludzką potrzebą – ja to wszystko wiem, nie pytam więc o uczucie samo, lecz o jego literacki wyraz, o dzielenie się nim. I – pytanie drugie: czym właściwie dzielimy się pisząc o miłości? Raczej radością z tego uczucia niż nim samym. I tu pojawia się problem tego drugiego ja, mojego ja recenzenckiego: dzielenia się radością (z uczucia) jest jakoś zrozumiałe i naturalne ale już jakakolwiek próba pokazania miłości samej (cokolwiek to znaczy) zawsze jest – przynajmniej dla mnie – dla recenzenta wścibstwem, ...